czwartek, 13 lipca 2017

Woda termalna La Roche-Posay. Po co i dlaczego?

Cześć!
Przez ostatnie dni pogoda robi nam mnóstwo psikusów. Raz Słońce, raz deszcz. Mam nadzieję, że lato wróci na dobre, choć dzisiaj dzień znów jest deszczowy...
Ten post czekał na swoją premierę bardzo długo, gdyż chciałam pokazać Wam, co mnie wspomaga w upalne dni, ale nie tylko. Jest ich dość mało w tym roku, ale trzymam kciuki, aby Słońce powróciło!
Większość z Was na pewno zastanawia się, po co w ogóle jest mi ta woda. Jeszcze kilka lat temu myślałam tak samo jak Wy. Był to dla mnie totalnie zbędny produkt, dopóki nie przeprowadziłam się do Warszawy. Woda w tym mieście niesamowicie wysuszała moją skórę twarzy i kremy nawilżające nie za bardzo dawały sobie radę. Najgorzej ucierpiała moja cienka skóra wokół ust oraz pod oczami. Było to bardzo uciążliwe. Wtedy przypomniałam sobie o wodzie termalnej i niekoniecznie była to woda termalna marki La Roche-Posay. Moją pierwszą wodą była woda Uriage i spisywała się idealnie dla mojej wysuszonej na wiór skóry. 
Z czasem produkty Uriage stały się ciężko dostępne dla mnie i nie zawsze udawało mi się je odnaleźć w sklepach. Przyszedł czas na poznanie wody termalnej La Roche-Posay. Dostęp do tego produktu stał się o wiele łatwiejszy, niż mi się mogło wydawać, nawet znalazłam ją w mojej pobliskiej aptece.
Woda termalna przez większość ludzi jest postrzegana jako woda lecznicza. Jest ona krystalicznie czysta, bogata w minerały oraz posiada niewielką ilością pierwiastków w sobie. Świetnie radzi sobie z podrażnieniami, suchością skóry, bądź zaczerwieniami. Skierowana jest do osób z przeróżnymi problemami skórnymi oraz ze skórą wrażliwą, podrażnioną, czy po zabiegach dermatologicznych w celu poprawy jej wyglądu. Co najważniejsze, woda termalna może spowolnić nasze procesy starzenia się, które są wręcz nieuniknione!
Moja przygoda z wodą termalną trwa do dziś i dzięki niej nie posiadam już problemów z wysuszeniem skóry. Produkt stosuję rano i wieczorem podczas pielęgnacji twarzy - przed nałożeniem kremu. Należy pamiętać o tym, iż po spryskaniu twarzy, należy zebrać delikatnie nadmiar produktu - jeżeli tego nie zrobimy, wtedy skóra może być jeszcze bardziej wysuszona. Do tego, warto zaznaczyć, że nie zauważyłam zmniejszenia moich niedoskonałości, typu krostki. W większym stopniu pozbyłam się zaczerwienień skóry i w końcu mam ujednolicony koloryt skóry. Wodę termalną można stosować również na maseczki, czy makijaż. Co do makijażu, jeżeli mnie czytacie to doskonale wiecie, iż odeszłam już od konkretnego matu na twarzy. Makijaż spryskuję wodą termalną nadając mu subtelny "mokry" efekt, coś podobnego jakbym miała już nałożony podkład kilka godzin wcześniej, ale nie nachalnie. Jest zdrowo, promiennie i pięknie. Jeszcze taką małą propozycją jest używanie produktu w ciągu upalnego dnia, aby dodać dawkę nawilżenia naszej skórze. Do tego ostatniego, nie zawsze udaje mi się stosować, z takiego powodu, że nie zawsze pamiętam, aby zabrać produkt ze sobą.
Podsumowując, mogę uznać, iż jest to produkt wielozadaniowy i cieszę się, że zmieniłam nastawienie do wód termalnych. Nie mogę przyzwyczaić się do wody, z której korzystam mieszkając w Warszawie, a La Roche-Posay pomaga mi to przetrwać. :)
--------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz